Jeżeli szukacie książki podróżniczej – zawiedziecie się. Choć jest to książka o życiu na walizkach, to autor rozpatruje wędrówkę z nieco innej, bardziej filozoficznej strony, skupiając się nie tylko na własnym doświadczeniu, ale popierając swoje poglądy tezami naukowymi oraz przykładami zasłyszanymi z opowieści. Tu można napomknąć o małym problemie lektury – w przeciwieństwie do wojskowego marszu, który charakteryzuje się harmonią i ładem, książka rządzi się odrobina chaosu. I tak chwilę po wyprawie tunelami ściekowymi, którą przeżywa podróżnik w formie swojego katharsis, przeczytamy o eksperymencie, w którym 20-latkowie położeni na trzy tygodnie do łóżek, wstają z niego, z mięśniami jak u 60-latka.
Owa struktura przypomniała mi fragment przeczytany nieco wcześniej, w którym autor nie może doliczyć się stopni prowadzących do jego redakcji:
“[…] czasami wydaje się, jakbym był wyposażony w małpi mózg, który nieustannie skacze z jednej rzeczy na inną. […]”
Zamyślenie i odcięcie się od świata tłumaczy problem w skupieniu. Mam wrażenie, że “Idź krok po kroku”, to chęć przekazania fragmentu myśli Pana Erlinga Kagge, skupionych na chodzeniu. Nieważne czy chronologicznych, czy połączonych wspólną historią. Każda z nich ma posiadać wspólny mianownik – zmierzanie w odpowiednim kierunku.