Czy skrzypce potrafią przechowywać uczucia tego, kto na nich gra? Na pewno. Również duszę człowieka, który je robił. Aby z drewna ulepić doskonałość, która będzie służyła jego mistrzowi, należy je słuchać, formować z miłością oraz dopasować do jego właściciela. Jednak powieść Paskowa to nie tylko historia o lutnictwie, ale przede wszystkim o przemijaniu i głębokiej więzi między obcymi sobie ludźmi, w świecie pozbawionym ideałów.

Opowieść koncentruje się na przeżyciach kilkuletniego, dojrzewającego chłopca Wiktora w powojennej Sofii. W mieście pozbawionym wartości, które wyzwolone przez Sowietów, musi odbudować się na nowo. Człowiek człowiekowi zaczyna być wilkiem, zaś pomoc, miłość, czy przyjaźń stają się wyłącznie pustymi frazami. Poznajemy świat, który wręcz razi swoją destrukcyjną formą. Jednak widząc go oczami kilkuletniego dziecka, ów obraz zostaje zmiękczony poprzez niewinne spojrzenie maleńkich oczu. Dopiero wiele lat później, ciągle będąc w tym samym miejscu i słuchając słów Wiktora widzimy jego przemianę, utrapienie, a także zawód z powodu obecnego bytu. W powieści Paskowa rodzi się nowy człowiek, który jest przede wszystkim skupiony na przetrwaniu, nawet kosztem innych. Tutaj duchowna część człowieka nie dochodzi do głosu, zniechęcona nędzą dotychczasowego życia.
Rodzina Wiktora stanowi swoistą antytezę dla tego miejsca. Wyróżnia się, gdyż jego matka pochodzi z arystokratycznej rodziny, zaś w przeszłości popełniła mezalians wychodząc za biednego muzyka. Szybko jednak sama miłość nie wystarcza, a podstawowe potrzeby ludzkie niweczą całe uczucie w nich. Obsesją kobiety staje się zakup kredensu, który ma symbolizować dawną zamożność oraz pełne zabaw i szczęścia minione życie. Matka Wiktora, wypełniając trudy dnia codziennego, cały czas pod przykrywką nienawiści do rodziny, która się od niej odwróciła, skrycie marzy o powrocie do chwil, które przeminęły i nie wrócą. Znaczącą część książki wypełnia marzenie kobiety o kredensie, później zaś obsesji jej męża na próbie stworzenia jej choć zalążka dawnego życia.

W kulminacyjnym momencie mężczyzna wpada na pomysł, że sam stworzy mebel, nie mając pieniędzy na jego zakup. Tutaj również warto zwrócić uwagę na niedopowiedzenia, którymi operuje autor. Sąsiedzi, którzy żyją w totalnej nędzy, zaczynają zazdrościć rodzinie kredensu, który jeszcze nie powstał. Między nimi dochodzi do zwad, scen zazdrości, a także przyczynia się to do pogorszenia relacji w ich małżeństwach. Jednak mimo wszystko nic ich nie popycha do samodzielnej pracy i próbie stworzenia własnego przedmiotu. Swoje marzenia wolą obrócić w alkoholizm oraz zastąpić bierną bezczynnością. Marząc o meblu, starają się przeszkodzić ojcu Wiktora, w symbolicznej zmianie swojego życia i zatrzymać go na dawnym poziomie.
Jednak to dzięki kredensowi poznajemy Georga Heniga. Staruszka, który tworzy z Wiktorem głęboką więź. Dziecko zaczyna go traktować jak dziadka. Pierwszy raz mamy do czynienia z mężczyzną, gdy szykuje dla chłopca malutkie skrzypce. Kolejny raz ojciec Wiktora znajduje go samotnego, wygłodzonego i schorowanego, jakiś czas po śmierci jego żony, gdy zapomniany przez wszystkich staje się wrakiem człowieka. To dzięki niemu Wiktor zaczyna zauważać, że wcale nie jest „najbiedniejszym chłopcem” na świecie, a są tacy, których sytuacja jest jeszcze gorsza. Odkrywa, że pomoc innym, a także silna więź może zmienić czyjeś życie. Rodzina Wiktora choć sama jest biedna i nieszczęśliwa pragnie mu pomóc. Jest to jedyny w całej książce akt dobroci, który występuje w tym brudnym i strasznym miejscu. Mistrz mimo swojej biedy oraz upokorzenia, które doświadczył od swoich uczniów, jest wciąż dobrą osobą, która nadal pragnie żyć według ustalonych zasad i nawet najgorsze doświadczenia nie są w stanie tego zmienić. Pokazuje chłopcu jakimi wartościami należy się kierować, aby życie było bogate choćby duchowo. Paradoksalnie wydaje się szczęśliwszy niż jego sąsiedzi za ścianą, którzy grabią się jego dramatem. Do końca wierzy w swoją misję, pasję, a także nauki, które dawniej odebrał.
Ta na pozór subtelna historia, jest pełna mocno skrywanych emocji, które zieją z każdej kolejnej strony powieści. To co wydaje się nieszkodliwe małemu chłopcu, dorosły widz odbierze gwałtowniej i zrozumie tragiczne przesłanie pomiędzy wierszami. Bułgarska powieść choć z początku wydaje się przeciętna, niewątpliwie jest prawdziwym arcydziełem. Dobra lektura to ta, która sprawia, że jeszcze długo po zamknięciu książki mamy przed oczami świat, w którym przebywaliśmy. Taka właśnie jest książka Wiktora Paskowa.
MT 07.10.2020